czwartek, 29 listopada 2012

MIEJSCA Z POMYSŁEM - CZYLI STACJA ART WIPSOWO 2012




Uwieńczeniem projektu "Animacja-Inspiracja-Edukacja" w danej miejscowości była realizacja jakiegoś naszego pomysłu dla swojego środowiska lokalnego, czyli np. jakieś warsztaty, jakaś impreza lub cokolwiek by zainteresować odbiorców.

W naszym Wipsowie po spotkaniach w świetlicy przyszedł czas na działanie...działanie w kierunku co zrobić dla młodzieży a najważniejsze z młodzieżą? Jak już wspomniałam nie miałam zamiaru organizować następnych kółek zainteresowań (to mają w szkole i w świetlicy).

Potrzebny był strzał pomysłu... a jak już wspomniałam :-) pomysłów mam tyle, że czasami aż boli głowa...
Przysłuchiwałam się dzieciakom... w rozmowach przewijało się malarstwo, rysunek, taniec, muzyka itp.
a więc sztuka przez wielkie "S"... a ich miejscem spotkań była m.in. STACJA KOLEJOWA...

Stacja...hm...po co dzieciaki tam chodzą? co takiego ciekawego jest w tym miejscu? Po takich pytaniach zaczęłam sama sobie zadawać pytanie - po co ja tam chodziłam? Przecież jak byłam młodsza stacja była kiedyś i przeze mnie "oblegiwana",  przez moje koleżanki i kolegów :-) Przecież właśnie tam się spotykaliśmy, z tego miejsca dojeżdżaliśmy do szkół, do pracy...

Tylko jest jedna zasadnicza różnica - wtedy stacja była otwarta, było ciepło i przytulnie...a teraz - stoi i straszy, okna i drzwi zabite płytami. Ale dzieciakom to nie przeszkadza...






To oni wybrali sobie te miejsce...to jest ich miejsce.
Jeżeli tak jest to powstało proste równanie i proste rozwiązanie:

malarstwo + taniec + muzyka = stacja kolejowa

a dokładniej:

GRAFFITI + HIP HOP + BEATBOX = STACJA ART

I tak właśnie powstała
IMPREZA ARTYSTYCZNA / MINI WARSZTATY
GRAFFITI HIP HOP BEATBOX
STACJA ART WIPSOWO 2012


I teraz się zaczęło...ruszyła cała machina załatwiania i ogarnięcia tego wszystkiego organizacyjnie. Z pomocą przyszło Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Wipsowo, które zadbało przede wszystkim o nagłośnienie, bez którego impreza nie byłaby możliwa.

Najważniejszą jednak sprawą była zgoda PKP na pomalowanie budynku. Zgodzili się bardzo chętnie ale warunkiem było pomalowanie... ładnie i kolorowo :-)

Później znalezienie odpowiednich ludzi od graffiti, hip hop i beatbox. Przecież sama bym tego nie ogarnęła :-)
Fakt, że potrafię jakoś tam malować, bo kocham to robić, tańczyć też chyba umiem a tym bardziej szalona Grażynka :-) a o beatbox-ie nie miałam zielonego pojęcia.
Tylko gdzie ich szukać?
Znów zaufałam swojej intuicji: a więc pomyślałam o swojej szkole Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych, później Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie - gdzie podpowiedziano mi gdzie szukać i...znalazłam.
Olsztyński grafficiarz okazał się 100% profesjonalistą w swoim fachu. Na początku miał być tylko on ale zaprosiłam również jego kolegów - i to był dobry ruch na naszej "szachownicy artystycznej" :-)

Przyszedł czas na hip hop. Tu sprawa była prosta ponieważ tancerza poleciła mi koleżanka, którą poznałam na jednym ze spotkań projektu. Nie ma to jak zbierać i wykorzystać dobre kontakty.

Beatbox - to była przeszkoda...ale nie taka wysoka jakby się wydawało. Pojechałam po prostu na Bitwę Beatbox'ową do Olsztyna w Klubie Grawitacja. Było...zajebiście!
Moje dzieci były zachwycone, a najbardziej Kacper, który od razu podłapał tematy...muzyki i tańca. Zaczął w rytm muzyki "pląsać" swoje zajawki :-). Otrzymał pierwsze w życiu prawdziwe oklaski na scenie. Był najmłodszą osobą w klubie. Tak naprawdę to takie rzeczy widzieliśmy jak do tej pory tylko w telewizji. A tu niespodzianka - nie dość, że widzieliśmy prawdziwą bitwę beatbox'ową to później ona przyjechała do nas:-)
Występy uczestników bitwy były rewelacyjne...
Podziwiam takich ludzi, którzy potrafią i w pełni wykorzystują swoje umiejętności, swoje hobby i potrafią się przy tym świetnie bawić...
Nie do pomyślenia co można zrobić z narządami mowy by powstała prześwietna, rytmiczna muzyka, przy której można rewelacyjnie się bawić...Podziwiam...podziwiam :-)




A później ruszyła cała "kampania promocyjna" Stacja Art. Przecież tajemnicą sukcesu każdej imprezy jest jego promocja - od tego powinno się zacząć. Nagłośnić tak by to była promocja nie tylko samej imprezy ale także naszej miejscowości.

Ruszyłam telewizję, radio, gazety... Oddźwięk był zaskakujący :-)
Później plakaty...trochę rażące w oczy ale taki był zamysł - by zaskoczyć - oryginalnością, nowoczesnością i powiewem młodzieńczego zapału :-) Czyli takim artystycznym szałem i wyżyciem się...


Nie zabrakło banera, który powiesiliśmy na peronie, by zaskakiwał również i przejeżdżające pociągi...



Grażynka Rowda wpadła na pomysł , by zrobić jakieś plansze z wyjaśnieniami co to jest GRAFFITI?




Co to jest hip hop?



I co to jest ten beatbox?


Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Wipsowo ufundowało koszulki okazyjne...



Zrobiliśmy także znaczki pamiątkowe...



Informacja o planowanej imprezie ukazała się nawet na... telebimie w Olsztynie...


Nie zabrakło też informacji w lokalnej telewizji Macrosat, TVP Olsztyn...
Radio Planeta FM...



W Naszym Olsztyniaku...







Na stronie Urzędu Miejskiego w Barczewie...



Na stronie Olsztyn 24 ...



Na stronie LGD "Południowa Warmia"...



Na stronie NGO.pl ...



Na stronie "Wrota Warmii i Mazur" ...



Promocja całej inicjatywy przebiegła dość sprawnie i byłam pozytywnie zaskoczona odzewem ze strony mediów. ). Na imprezie padło pytanie, co zrobiłyśmy, że do takiej małej miejscowości jak Wipsowo przyjechała telewizja? W sumie nic :-) Media są dla ludzi :-)


środa, 21 listopada 2012

MIEJSCA Z POMYSŁEM - CZYLI WIPSOWO I ŚWIETLICA WIEJSKA



Świetlica wiejska w Wipsowie ma swoją historię:

http://www.zenderowski.gower.pl/a-barczewo/266.htm

Następnym krokiem projektu "Animacja-Inspiracja-Edukacja" było zorganizowanie fajnej grupy (na początku myślałam o starszej młodzieży), która chciałaby spełnić się artystycznie jak ja :-)
Zawsze łatwiej jest pomyśleć o sobie, tzn. co TY byś najpierw chciała zrobić, a później pod tym kontem szukać ludzi, którzy chcieliby się przyłączyć to tego co będziesz robić...może to brzmi trochę egoistycznie ale tak właśnie jest. Bo po co robić coś o czym nie masz pojęcia lub co Ciebie nie interesuje?

Trochę zagmatwałam chyba sprawę...
A więc od początku...jestem osobą, która ma swoje pasje i hobby (może w niedługim czasie i napiszę bloga o tych swoich wariactwach:-)... jak tylko mam czas to: maluję, rysuję, projektuję, zajmuję się grafiką, uprawiam decoupage (także jogę :-), fotografuję i wiele, wiele, wiele innych artystycznych rzeczy...

Dla mnie dzień bez sztuki to dzień stracony...a sztukę widzę dosłownie wszędzie. A pomysłów mam na nią tyle, że czasami boli mnie od tego głowa :-)

Ale wracając do początku...chcąc coś zrobić w swoim środowisku trzeba się z nim zmierzyć...ale jak to zrobić?...poznać ją bliżej...ale jak? jak zachęcić i zarazić swoimi pasjami innych?

Zacznę od tego, że do projektu wciągnęłam Grażynkę Rowda - wariatka jakiej mało :-) zawsze we dwójkę raźniej i przyjemniej. To ona była taką moją podporą duchową (strasznie poważnie zabrzmiało ale tak było).
Oczywiście nie zabrakło i mojej córki Rozalii, która wspiera mnie dosłownie we wszystkim.

Jak zmierzyć się z tym swoim środowiskiem? W ramach projektu mieliśmy zapewnione wsparcie animatorki.
Ale do mnie należał pierwszy krok by ktoś czyli młodzież dowiedziała się co się "święci".
Więc - jak to ja - zaczęłam od plakatów. Jak już wcześniej wspomniałam jestem cholernym wzrokowcem i jak coś mnie zaciekawi, zwracam uwagę.

Czymś musiałam rozbudzić ciekawość...




No i zadziałało...pierwsze spotkanie w świetlicy... Przyszło całkiem sporo dzieciaków...


Pozytywnie nastawione dzieciaki - to jest to co w tym momencie dodało mi skrzydeł... Bo po co robić coś dla kogoś na siłę?
Animatorka - Ania Łebek, która poprowadziła spotkanie to osoba rewelacyjnie nastawiona do ludzi, potrafi natychmiast zorientować się w jakim otoczeniu się znajduje, a najważniejsze, że potrafi temu otoczeniu pomóc, podsunąć prześwietne pomysły i propozycje - pomysły tak proste, że człowiek sam by na nie wpadł - tylko pytanie: dlaczego nie wpadł? :-)

Rewelacyjne jest to, że z naszymi dzieciakami zrobiła świetny - jak ja to nazywam wywiad środowiskowy - poprzez zabawę i rysunki...W ruch poszły duże arkusze papieru, mazaki, kredki itp.
Temat: banalny - mogłoby się wydawać - "Moja miejscowość"...czyli jakie miejsca są najfajniejsze, jakie imprezy są najfajniejsze i najważniejsze - co by chcieli by w ich miejscowości się jeszcze mieściło lub jakie zajęcia - no i tu to się działo - wyobraźnia nie ma końca!
...basen...kino...morze...orlik...sklep z firmowymi rzeczami...lodowisko i wiele, wiele, wiele innych rzeczy i budowli :-)
A zajęcia?
...to przeróżne kółka zainteresowań...taniec...muzyka...malowanie...

Ale w tym sęk, że nie chciałam zrobić następnego kółka zainteresowań, ponieważ takie mają już w szkole i na świetlicy. Więc słuchałam dalej...

A dzieciaki spisały się i pracowały z pełnym zaangażowaniem...





Myślę, że bardzo dużo można wyczytać z ich dzieł... a najważniejsze, że są silnie związane z Wipsowem i to cieszy :-)...







Nie zabrakło też i zabawy... budowanie z papierowych, własnoręcznie zrobionych "klocków" - jak najwyższej wieży...



Po kilku dniach po tych zajęciach, dzieciaki spotykając mnie na ulicy dopytywali się kiedy będą następne...to miłe, wiedząc, że młode pokolenie chce się angażować i bardzo cieszy mnie ich zapał...młodzieńczy zapał :-)



piątek, 16 listopada 2012

MIEJSCA Z POMYSŁEM NA SIEBIE - CZYLI JAK DOBRZE SIĘ BAWIĆ I NIE TYLKO - SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA "STARA SZKOŁA" W PROSTKACH




Na ten wyjazd czekałam z niecierpliwością...program wyjazdu zapowiadał się ciekawie.
I tak było!
Ale po kolei...

Przyjechaliśmy na wizytę studyjną do Spółdzielni Socjalnej "Stara Szkoła" w Prostkach.

stara-szkola.org.pl/o_starej_szkole.html


Warto odwiedzić to miejsce...
Ale po kolei...

Budynek rzeczywiście "stary" ale świetnie wkomponowany w inne, nowoczesne budynki szkolne.
Wewnątrz zauważyłam dużo starych fotografii przedstawiających właśnie tę "starą szkołę" z czasów wojennych i nie tylko. Świetnie wyeksponowana kronika wspomnień na ścianach korytarza.
Było zimno...na zewnątrz i wewnątrz. Ale jak później się dowiedzieliśmy z czego to się wzięło...
Prezes Spółdzielni Sławomir Cisło wyjaśnił nam po kolei historię założenia Spółdzielni...

Przedstawił ją w tak czarnych barwach, że aż żal mi się zrobiło i zadałam sobie pytanie co my tu w ogóle robimy, by słuchać tak czarnego scenariusza...Myślałam, że Prezes chce nas odstraszyć czy coś w tym rodzaju...
Już słyszałam w głowie : " Kochani strzeżcie się pomysłu założenia kiedykolwiek jakąkolwiek Spółdzielnię Socjalną". Ale z zaciekawieniem słuchałam do czego doprowadzi ta opowieść.

I teraz już wiem...Spółdzielnia została założona z myślą o stworzenie świetnych pomysłów i realizacji tych pomysłów, stworzenie oferty dla mieszkańców i turystów. Była pomoc od jakichś tam władz lokalnych na samym początku ale później Spółdzielnia została sama sobie (nie lubię polityki)...czyli były pieniądze na stworzenie takiej Spółdzielni ale nie było tych pieniędzy by ta Spółdzielnia dalej jakoś się rozwijała.
Odniosłam wrażenie, że nie było jakiegoś dobrego kontaktu między Spółdzielnią a władzami ale w to nie wnikam...

Ważne jest to, że Spółdzielnia z tak ogromnymi długami podniosła się z wysoko uniesioną głową.
I w tym momencie był zwrot akcji opowieści.
Poznaliśmy jak bogatą ofertę i jak bogaty program ma Spółdzielnia do zaoferowania dla mieszkańców i gości.

Przekonaliśmy się to na własnej skórze :-)
Po części "opowiadającej" przyszedł czas na działania...
a więc warsztaty różnego rodzaju...podzieliliśmy się na dwie grupy - jedna na decoupage (zdobienie przedmiotów za pomocą serwetek i postarzanie przedmiotów) - druga na quilling (tworzenie ozdób z wąskich, rolowanych lub giętych pasków kolorowych papierków)

Jak ja uwielbiam takie rzeczy :-) Pracowałyśmy z wielkim zawzięciem i zaangażowaniem, ponieważ prace które zrobiłyśmy mogłyśmy zabrać ze sobą...

Rozalia przy pracy :-)...





A tu Grażynka przy pracy :-)...




W warsztatach brali udział i nasi koledzy... którzy świetnie sobie dali radę...



To nasze prace: deseczka wykonana przeze mnie w technice decoupage. Bardzo śmieszna historia w czasie tych warsztatów - mianowicie nie mówiąc nic nikomu, że potrafię (i Grażynka również) decoupage bardzo skrupulatnie słuchałam i wykonywałam powierzone po kolei zadania.
Ale nie mogąc już wytrzymać, zaczęłam w pewnym momencie robić po swojemu, czyli skupiłam się na tym jak jak to robiłam w domu. Ozdobiłam deseczkę po swojemu, a pani instruktorka powiedziała, że to ja powinnam być na jej miejscu :-) zrobiło mi się miło choć nie chciałam wyjść na taką, która pozjadała wszystkie rozumy :-)

A tak przy okazji to niektóre z moich prac:

http://pl.fotoalbum.eu/AniaW/

Zapraszam :-)



A to praca Rozalki, która zrobiła świetną kartkę świąteczną techniką qulling...


A to niestety nie nasze prace tylko instruktorki, która nas uczyła tej techniki...
Prześwietne prace i kartki na różne okazje, ale ile pracy to kosztuje.
Lubię skupiać się na takich rzeczach i lubię takie rzeczy robić. Podziwiam takich ludzi, którzy doszli do takiej perfekcji w robieniu takich cudów z papierków.
Ta praca uspokaja i relaksuje...bynajmniej ja tak się czułam...








Spółdzielnia oferuje nie tylko przeróżne warsztaty. Wpadli na pomysł by szyć...najzwyklejsze szycie...
Tylko szycie... zabawek dla dzieci... zabawek edukacyjnych.
Jednym z pomysłów są buźki... rodzaj poduszeczek, na których są nadrukowane różne stany emocjonalne, a na drugiej napisane po angielsku...


Wykonują także węże... tak węże... długie na kilkanaście metrów, do którego przyszyte są rączki-chwytaczki dla małych dziecięcych rączek... Przyrząd służący do spacerów z przedszkolakami :-)...


No i punkt kulminacyjny naszej wizyty w Prostkach...KLOCKI
Tak!...najzwyklejsze drewniane klocki...ale nikt się tym nie zachwyci póki nie spróbuje!
Przecież można sobie zadać pytanie: co takiego jest niezwykłego w zwykłych, drewnianych klockach?
Ale czy pamiętamy czasy kiedy bawiliśmy się klockami...nie lego czy innymi wynalazkami tylko "normalnymi"
klockami? Czy pamiętamy wieże budowane z takich klocków? Czy pamiętamy tamte dziecięce lata kiedy nie było gier komputerowych, albo nie było nas na nie stać?
Właśnie wtedy przeniosłam się w swój dziecięcy świat...kiedy bawiłam się klockami w przedszkolu budując przeróżne budowle i wieże...






Była to niesamowita frajda, być tam i budować wieże... i co najważniejsze mieć z tego frajdę jak cholera!
Takim właśnie sposobem Spółdzielnia zarabia na siebie...choć pewnie dużo czasu minie kiedy wyjdzie z "dołka"... ale z tego co widziałam na twarzy Prezesa Spółdzielni... łatwo się nie poddadzą, ponieważ mają...klocki :-) Bardzo bogatą ofertę związaną właśnie z nimi. Pomysł na siebie!

I jeszcze jedno... słowa Prezesa, które utkwiły mi w pamięci...

Przypowieść o talentach (Mt 25, 14-30)

To historia o człowieku, który wyruszał w podróż i wezwał do siebie swoje sługi, by każdemu dać talenty. Jeden dostał pięć talentów, drugi - dwa, trzeci natomiast jeden. Ten, który otrzymał najwięcej, puścił pieniądze w obrót (zainwestował) i pomnożył majątek. Podobnie postąpił drugi sługa. Jednak trzeci rozkopał ziemię i schował jeden talent. Po przyjeździe pan ucieszył się słysząc, że dwaj słudzy pomnożyli jego pieniądze. Wyrzucił natomiast tego, który nie zainwestował talentów, ponieważ uznał, że ten zmarnował okazję.

Znaczenie: Za życia Jezusa słowo „talent” miało zupełnie inne znaczenie niż to, którego dziś używamy. Wydaje się jednakże, że to tłumaczenie przypowieści ma głębszy sens. Talent był jednostką wagi i wynosił około 35 kilogramów. Tak więc jeden talent srebra był naprawdę olbrzymią sumą.

Dziś mówimy o talentach, które Bóg daje każdemu człowiekowi. Z całą pewnością człowiek nie powinien być zazdrosny o talenty innych, ale te, które posiada, musi rozwijać. Naturalnie Bóg oczekuje przede wszystkim rozwoju duchowego i emocjonalnego.

Każdy z nas otrzymał jedno i niepowtarzalne życie. Nie możemy go zmarnować, bo zostaniemy z niego rozliczeni. Człowiek otrzymuje także pewne talenty, które powinniśmy rozwijać i wykorzystywać w służbie innym. Nieuchronne jest zdanie sprawozdania ze swojej długiej pracy ziemskiej. Otrzymamy za to nagrodę lub karę - każdy z nas zgodnie z własnymi możliwościami. Nagroda jest proporcjonalna do włożonej pracy. Im więcej trudu włożonego w pracę, tym większy będzie zysk duchowy.


I jeszcze na koniec miła niespodzianka:









środa, 14 listopada 2012

MIEJSCA Z TYM "CZYMŚ" - CZYLI CO MOŻE ZDZIAŁAĆ MŁODZIEŻ - RODOWO

Następnym etapem projektu "Animacja-Inspiracja-Edukacja" było spotkanie w bardzo zacisznym i spokojnym miejscu...
Fundacja Rodowo koło Sorkwit.

http://www.rodowo.pl







Miejsce niesłychanie malownicze i tak spokojne, że miło było oderwać się od hałasu codzienności...







W tak pięknym miejscu znajduje się kilka budynków: świetlic, sal, pomieszczeń w których można np. fotografować, malować, pisać itp.
Przy budynkach znajdują się boiska do gry... miejsca na grille i ogniska... place dla małych i dużych dzieci...





Miejsce niesłychanie rewelacyjnie zagospodarowane...na terenie zmodernizowanego, mazurskiego siedliska znajdują się obiekty służące młodzieży do rozwijania ich pasji i nie tylko...

Zaciekawiły mnie prześwietne rzeźby w terenie... ale tak ustawione w tym terenie jakby to było ich miejsce na ziemi :-)
Gigantyczny pająk po cichaczu przesuwa się wśród jesiennych liści...


Drzewny cudak pilnujący swojego miejsca...drzewa z którego został zrobiony...



 Sęp witający spacerujących gości...


A nad stawem przesiaduje syrenka... i przegląda się w lustrze wody...


Niedaleko znajduje się gigantyczna żaba z dłuuugim jęzorem...i połykająca ogromnego robaka...




Gdzieniegdzie postawione są wysokie totemy o przeróżnej tematyce...











Miejsce niesłychanie spokojne ale na pozór...ponieważ jest to miejsce spotkań i międzynarodowej wymiany młodzieży.

Tematem szkolenia były zasady współpracy z mediami oraz skutecznej promocji podejmowanych działań.
Promocja jakiegoś działania tkwi w ...skutecznej promocji tegoż działania :-)
Czyli trzeba opracować dokładny plan działania...tzn. zaprojektować zaproszenia, ulotki, plakaty, ogłoszenia itp.
Ale zaprojektować nie ot tak sobie tylko włożyć w to całą duszę...to dopiero początek...

Projektowaliśmy właśnie takie plakaty informujące o naszej inicjatywie pt. "I Forum Liderów Południowej Warmii".
Będzie to inicjatywa na zakończenie projektu "Animacja-Inspiracja-Edukacja" czyli podsumowanie naszej pracy w projekcie a także prezentacja naszych lokalnych działań i pomysłów.




Wracając do projektu np. plakatu, na szkoleniu mieliśmy bardzo mało czasu by coś fajnego wymyśleć...ale daliśmy radę...zaufałam swojej intuicji czyli zadałam sobie pytanie na co ja zwracam uwagę czytając przeróżne ogłoszenia i plakaty?

Zwracam uwagę przede wszystkim na szatę graficzną...to skrzywienie zawodowe (jestem grafikiem)...zwracam uwagę na takie elementy, które do mnie "mówią" czyli zwracają moją uwagę na plakacie czy ogłoszeniu...więc ważnym takim elementem jest ...logo imprezy.
Uważam, że każda inicjatywa, impreza powinna zawierać jakieś swoje niepowtarzalne logo, które można wykorzystać nie tylko na plakaty, ogłoszenia ale także na zaproszenia, podziękowania, dyplomy czy nawet na koszulki okazyjne.
Z mojego doświadczenia wiem, że wymyślając takie logo o wiele lepiej się pracuje nad całym materiałem...bo tak naprawdę mamy już prawie wszystko (moim zdaniem :-)...wystarczy ubrać logo w odpowiedni tekst i promocja gotowa...
Bardzo się cieszę, że jestem wzrokowcem...to pomaga mi w wyborze czy dane ogłoszenie jest ciekawe czy wieje nudą aż miło...
Jak nie ma w ogłoszeniu czy plakacie jakiegoś "BUM" to nie czytam tego, bo szkoda czasu...