piątek, 16 listopada 2012

MIEJSCA Z POMYSŁEM NA SIEBIE - CZYLI JAK DOBRZE SIĘ BAWIĆ I NIE TYLKO - SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA "STARA SZKOŁA" W PROSTKACH




Na ten wyjazd czekałam z niecierpliwością...program wyjazdu zapowiadał się ciekawie.
I tak było!
Ale po kolei...

Przyjechaliśmy na wizytę studyjną do Spółdzielni Socjalnej "Stara Szkoła" w Prostkach.

stara-szkola.org.pl/o_starej_szkole.html


Warto odwiedzić to miejsce...
Ale po kolei...

Budynek rzeczywiście "stary" ale świetnie wkomponowany w inne, nowoczesne budynki szkolne.
Wewnątrz zauważyłam dużo starych fotografii przedstawiających właśnie tę "starą szkołę" z czasów wojennych i nie tylko. Świetnie wyeksponowana kronika wspomnień na ścianach korytarza.
Było zimno...na zewnątrz i wewnątrz. Ale jak później się dowiedzieliśmy z czego to się wzięło...
Prezes Spółdzielni Sławomir Cisło wyjaśnił nam po kolei historię założenia Spółdzielni...

Przedstawił ją w tak czarnych barwach, że aż żal mi się zrobiło i zadałam sobie pytanie co my tu w ogóle robimy, by słuchać tak czarnego scenariusza...Myślałam, że Prezes chce nas odstraszyć czy coś w tym rodzaju...
Już słyszałam w głowie : " Kochani strzeżcie się pomysłu założenia kiedykolwiek jakąkolwiek Spółdzielnię Socjalną". Ale z zaciekawieniem słuchałam do czego doprowadzi ta opowieść.

I teraz już wiem...Spółdzielnia została założona z myślą o stworzenie świetnych pomysłów i realizacji tych pomysłów, stworzenie oferty dla mieszkańców i turystów. Była pomoc od jakichś tam władz lokalnych na samym początku ale później Spółdzielnia została sama sobie (nie lubię polityki)...czyli były pieniądze na stworzenie takiej Spółdzielni ale nie było tych pieniędzy by ta Spółdzielnia dalej jakoś się rozwijała.
Odniosłam wrażenie, że nie było jakiegoś dobrego kontaktu między Spółdzielnią a władzami ale w to nie wnikam...

Ważne jest to, że Spółdzielnia z tak ogromnymi długami podniosła się z wysoko uniesioną głową.
I w tym momencie był zwrot akcji opowieści.
Poznaliśmy jak bogatą ofertę i jak bogaty program ma Spółdzielnia do zaoferowania dla mieszkańców i gości.

Przekonaliśmy się to na własnej skórze :-)
Po części "opowiadającej" przyszedł czas na działania...
a więc warsztaty różnego rodzaju...podzieliliśmy się na dwie grupy - jedna na decoupage (zdobienie przedmiotów za pomocą serwetek i postarzanie przedmiotów) - druga na quilling (tworzenie ozdób z wąskich, rolowanych lub giętych pasków kolorowych papierków)

Jak ja uwielbiam takie rzeczy :-) Pracowałyśmy z wielkim zawzięciem i zaangażowaniem, ponieważ prace które zrobiłyśmy mogłyśmy zabrać ze sobą...

Rozalia przy pracy :-)...





A tu Grażynka przy pracy :-)...




W warsztatach brali udział i nasi koledzy... którzy świetnie sobie dali radę...



To nasze prace: deseczka wykonana przeze mnie w technice decoupage. Bardzo śmieszna historia w czasie tych warsztatów - mianowicie nie mówiąc nic nikomu, że potrafię (i Grażynka również) decoupage bardzo skrupulatnie słuchałam i wykonywałam powierzone po kolei zadania.
Ale nie mogąc już wytrzymać, zaczęłam w pewnym momencie robić po swojemu, czyli skupiłam się na tym jak jak to robiłam w domu. Ozdobiłam deseczkę po swojemu, a pani instruktorka powiedziała, że to ja powinnam być na jej miejscu :-) zrobiło mi się miło choć nie chciałam wyjść na taką, która pozjadała wszystkie rozumy :-)

A tak przy okazji to niektóre z moich prac:

http://pl.fotoalbum.eu/AniaW/

Zapraszam :-)



A to praca Rozalki, która zrobiła świetną kartkę świąteczną techniką qulling...


A to niestety nie nasze prace tylko instruktorki, która nas uczyła tej techniki...
Prześwietne prace i kartki na różne okazje, ale ile pracy to kosztuje.
Lubię skupiać się na takich rzeczach i lubię takie rzeczy robić. Podziwiam takich ludzi, którzy doszli do takiej perfekcji w robieniu takich cudów z papierków.
Ta praca uspokaja i relaksuje...bynajmniej ja tak się czułam...








Spółdzielnia oferuje nie tylko przeróżne warsztaty. Wpadli na pomysł by szyć...najzwyklejsze szycie...
Tylko szycie... zabawek dla dzieci... zabawek edukacyjnych.
Jednym z pomysłów są buźki... rodzaj poduszeczek, na których są nadrukowane różne stany emocjonalne, a na drugiej napisane po angielsku...


Wykonują także węże... tak węże... długie na kilkanaście metrów, do którego przyszyte są rączki-chwytaczki dla małych dziecięcych rączek... Przyrząd służący do spacerów z przedszkolakami :-)...


No i punkt kulminacyjny naszej wizyty w Prostkach...KLOCKI
Tak!...najzwyklejsze drewniane klocki...ale nikt się tym nie zachwyci póki nie spróbuje!
Przecież można sobie zadać pytanie: co takiego jest niezwykłego w zwykłych, drewnianych klockach?
Ale czy pamiętamy czasy kiedy bawiliśmy się klockami...nie lego czy innymi wynalazkami tylko "normalnymi"
klockami? Czy pamiętamy wieże budowane z takich klocków? Czy pamiętamy tamte dziecięce lata kiedy nie było gier komputerowych, albo nie było nas na nie stać?
Właśnie wtedy przeniosłam się w swój dziecięcy świat...kiedy bawiłam się klockami w przedszkolu budując przeróżne budowle i wieże...






Była to niesamowita frajda, być tam i budować wieże... i co najważniejsze mieć z tego frajdę jak cholera!
Takim właśnie sposobem Spółdzielnia zarabia na siebie...choć pewnie dużo czasu minie kiedy wyjdzie z "dołka"... ale z tego co widziałam na twarzy Prezesa Spółdzielni... łatwo się nie poddadzą, ponieważ mają...klocki :-) Bardzo bogatą ofertę związaną właśnie z nimi. Pomysł na siebie!

I jeszcze jedno... słowa Prezesa, które utkwiły mi w pamięci...

Przypowieść o talentach (Mt 25, 14-30)

To historia o człowieku, który wyruszał w podróż i wezwał do siebie swoje sługi, by każdemu dać talenty. Jeden dostał pięć talentów, drugi - dwa, trzeci natomiast jeden. Ten, który otrzymał najwięcej, puścił pieniądze w obrót (zainwestował) i pomnożył majątek. Podobnie postąpił drugi sługa. Jednak trzeci rozkopał ziemię i schował jeden talent. Po przyjeździe pan ucieszył się słysząc, że dwaj słudzy pomnożyli jego pieniądze. Wyrzucił natomiast tego, który nie zainwestował talentów, ponieważ uznał, że ten zmarnował okazję.

Znaczenie: Za życia Jezusa słowo „talent” miało zupełnie inne znaczenie niż to, którego dziś używamy. Wydaje się jednakże, że to tłumaczenie przypowieści ma głębszy sens. Talent był jednostką wagi i wynosił około 35 kilogramów. Tak więc jeden talent srebra był naprawdę olbrzymią sumą.

Dziś mówimy o talentach, które Bóg daje każdemu człowiekowi. Z całą pewnością człowiek nie powinien być zazdrosny o talenty innych, ale te, które posiada, musi rozwijać. Naturalnie Bóg oczekuje przede wszystkim rozwoju duchowego i emocjonalnego.

Każdy z nas otrzymał jedno i niepowtarzalne życie. Nie możemy go zmarnować, bo zostaniemy z niego rozliczeni. Człowiek otrzymuje także pewne talenty, które powinniśmy rozwijać i wykorzystywać w służbie innym. Nieuchronne jest zdanie sprawozdania ze swojej długiej pracy ziemskiej. Otrzymamy za to nagrodę lub karę - każdy z nas zgodnie z własnymi możliwościami. Nagroda jest proporcjonalna do włożonej pracy. Im więcej trudu włożonego w pracę, tym większy będzie zysk duchowy.


I jeszcze na koniec miła niespodzianka:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz